20.12.15

Grudniowe nowości


Uwielbiam wpisy o nowościach - oglądać, czytać, podpatrywać, a nade wszystko, tworzyć własne. Szczególnie tak pięknie pachnące jak ten - mandarynką, imbirem, marcepanem, wanilią, lawendą, cynamonem ....  Od kiedy moją pielęgnację zdominowały kosmetyki naturalne, cudne aromaty towarzyszą mi coraz częściej, choć paradoksalnie, kupuję o wiele mniej - z większym rozmysłem i raczej na bieżąco. Nie cierpię po prostu gdy coś się marnuje. Dla równowagi, na nieco większą rozpustę pozwalam sobie w kwestii perfum i obawiam się, że tu jestem niereformowalna (na szczęście rodzina toleruje moje szaleństwo). Te dwie tendencje mają oczywiście swoje odzwierciedlenie na blogu. Coraz częściej pisuję o perfumach, coraz rzadziej o kolorówce, a pielęgnacja, którą wciąż uwielbiam, pojawia się wtedy, gdy na prawdę chcę Wam polecić coś świetnego i tak się składa (co mnie ogromnie cieszy), że najczęściej są to kosmetyki polskich marek.


Wśród grudniowych nowości mamy więc i perfumy i kosmetyki pielęgnacyjne. Phenome i Ministerstwo Dobrego Mydła, to marki, które pojawiały się u mnie nie raz, choć ta pierwsza miała ostatnio mały przestój, a przez chwilę obawiałam się nawet, że najzwyczajniej zniknie z rynku. Na szczęście Phenome wróciło do gry, a ja mogłam uzupełnić zapasy. Uważam, że w kwestii pielęgnacji ciała marka nie ma sobie równych i tym razem zdecydowałam się na masło z serii Warming o rozgrzewającym aromacie mandarynki i imbiru. Dodatkowo do koszyka wrzuciłam się małą pojemność łagodząco kojącej maseczki różanej do skóry wrażliwej i naczyniowej (blossom theraputic mask), pierwsze wrażenia mam bardzo pozytywne, więc całkiem możliwe, że zdecyduję się na cały słoiczek. Jako gratis do zakupów wybrałam sobie chłodzący żel pod oczy (cooling eye puffiness minimizer), który od jakiegoś czasu chciałam wypróbować.

W poszukiwaniu idealnego, delikatnego żelu do mycia twarzy, tym razem zdecydowałam się na naturalny żel marki Biolaven (produkowanej przez Sylveco) z olejkiem z pestek winogron oraz olejkiem eterycznym z lawendy. Na razie czeka na otwarcie, ale liczę, że zastąpi fizjologiczny żel z Pharmaceris, który, co prawda spisuje się bardzo dobrze, ale po kolejnym opakowaniu, chciałabym w końcu spróbować czegoś nowego ( i mam nadzieję, że lepszego).


Z Ministerstwa tym razem przybyły do mnie dwa mydła - kawowe i nagietkowe, nowość marki - hydrolat z róży damasceńskiej oraz olejek z pestek śliwki. Byłam niesamowicie ciekawa tego marcepanowego zapachu, który opisywało tak wiele z Was. I już wiem - pachnie obłędnie! Troszkę tylko żałuję, że dziewczyny zdecydowały się zastąpić pompki w olejkach pipetkami - zdecydowanie lepiej sprawdzała się ta pierwsza opcja.


Pierwszy zapach, Dior Addict (wersja z 2014 roku) to prezent od Mikołaja - to mieszanka kwiatu pomarańczy, jaśminu i wanilii. Mimo reformulacji, jest piękny i mam wrażenie, że Addict w tej odsłonie zaskarbi sobie dość spore grono nowych fanek. L de Lolita to zakup zupełnie spontaniczny - po przeczytaniu tego wpisu u Edpholiczki, postanowiłam przemierzyć najgłębsze zakamarki Allegro w poszukiwaniu oryginalnej wersji L-ki. Udało mi się nabyć prawie nietknięte 80 ml, w naprawdę świetnej cenie i jestem zapachem absolutnie zachwycona. Krótko mówiąc, jest słodko-słono, waniliowo ze sporą dozą cynamonu i szczyptą pomarańczy. Niezmiernie się cieszę, że udało mi się uzupełnić zapasy.

Mam nadzieję, że w przedświątecznym zgiełku znajdziecie chwilę, by usiąść, przeczytać, może nawet napisać parę słów. Jeśli coś Was zainteresowało koniecznie dajcie znać :)

pozdrawiam
Kinga
SHARE:

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Jeśli post Cię zainteresował, będzie mi bardzo miło jeśli napiszesz kilka słów od siebie.

pozdrawiam :)

© ROSE AND VANILLA . All rights reserved.
Blogger Templates by pipdig